wtorek, 9 września 2014

Wczoraj (I)

 Byłeś ze mną zawsze. W każdej chwili mogłem liczyć na ciebie. Tak dobrze się dogadywaliśmy. Potem pojawił się on. Mówiłeś, że przyjacielem zostaje się na całe życie. Kłamałeś. Zostawiłeś wczoraj na rzecz jutra. Zostawiłeś mnie. Znalazłem innych. Myślisz, że chciałem się z nimi zadawać. Wiem, że kiedyś ich lubiłeś, ale zostawili cię tak samo jak ty mnie. Chciałem ci dopiec. Gdy znów nadszedł dzień naszego spotkania patrzyłeś na mnie z wyższością. Potem ten sarkastyczny uśmiech. „Witaj przyjacielu”. Czułem się jak najgorsza suka. Zniżyłeś mnie do poziomu podłogi. Jeszcze się odwdzięczę zobaczysz. Tyle czas. W końcu cię złapałem. Już mi się nie wyrwiesz. Chcesz uciekać, ale wiesz, że to bezcelowe. Jednak mimo wszystko to robisz. Stawiasz opór niczym buntownik walczący o wolność. Gdzie twój koleżka? Nie ma go? To nawet lepiej. Załatwimy sprawę bez światków. Klęczysz przede mną jak pies. Czujesz dokładnie to co ja kiedyś. Nie daje ci wstać, a mimo wszystko się podnosisz. W twoich oczach jest dokładnie to samo co tamtego dnia. „Wiara w przyszłość”. Tylko to w nich widzę. Zero smutku, złości żalu... nieskończona wiara. Jestem pod wrażeniem. Walczymy jeszcze chwilę. Błysnęło ci coś w ręce. To ten sam scyzoryk, który dostałeś z okazji ukończenia szkoły. Mieliśmy jechać na biwak. Pokłóciliśmy się, ale jak zawsze wszystko skończyło się dobrze. Przynajmniej tak myśleliśmy. Potem nie zwracałeś na mnie uwagi. Jesteś w końcu towarzyski. Masz dziewczynę, przyjaciół, godne pozazdroszczenia rodzeństwo. Gdzie oni teraz są. Nie ma ich przy tobie. Starszy brat nie pomoże, a siostrzyczka nie zagrzeje do boju. Jednak i tak sobie radzisz. W scyzoryku wybierasz szybko mały nożyk. Nie myśląc atakujesz. Metalowe ostrze wydaje się być teraz wielkim mieczem wbijającym się w moje żebro. Uciekasz przerażony. Teraz w twoim spojrzeniu mieszają się strach i troska. Biegniesz najprawdopodobniej na policję lub pogotowie. Mały „sztylet” Wciąż tkwi w moim boku. Nie powinienem go wyciągać. Jednak robię to. Trysła krew. W głowie mam coraz większy mętlik. Nie obchodzi mnie czy to usłyszysz, ale mogę nie mieć już okazji tego powiedzieć. Zawsze chciałem cię po prostu Przeprosić.