Jesienny wiatr. Pożółkłe
liście. Ostatnie promyki Słońca. Nagrzana ławeczka za szklaną
budką. Dźwięki samochodów. Za każdym razem mam potworne
deja vu. Ale nigdy nie jest tak samo. Nigdy nie ma Ciebie. Gdy po raz
pierwszy się spotkaliśmy miałem Cię za beztroską, szczęśliwą,
kochającą. Było to ostatniego dnia wakacji. Na przystanku. Na
rozgrzanej od Słońca ławeczce. Gdy wracałem ze zjazdu było
jeszcze dużo czasu. Razem kumplami postanowiliśmy opić lato.
Zeszło całe popołudnie. Kto by pomyślał że fantaści w ogóle
wychodzą z domu, ba, że mają własne życie i chodzą ze znajomymi
na piwo. Pod wieczór wszyscy rozeszli się w swoje strony.
Konwent odbywał się na zboczu górki, ale knajpa była na
szczycie. Ruszyłem więc na przystanek obok placówki.
„Jesienny” wiaterek muskał delikatnie moją twarz. Robiło się
już ciemno. Oświetlenie było znikome. Tylko lampy w domach pozwalały zachować pozory spokojnej ulicy. Postawiłem ostatnie kroki i usiadłem na ławeczce. Myślałem o wielu rzeczach. O wielu pierdołach. Kocham sztukę. Widzę ją wszędzie. W kolorowych liściach, pochłaniających światło padające z okien. W popękanej, drewnianej ławeczce, kontrastującej z metalową, czerwoną ramą budki. A także muzykę, którą były twoje kroki. Wstałaś z miejsca. Wzdrygnąłem się, a ty uśmiechnęłaś się do mnie. Cały byłem zarumieniony.
-Przeprasza, nie zauważyłem Cię- powiedziałem w nagłym przypływie odwagi.
-Nic nie szkodzi- odparłaś.
Podeszłaś do rozkładu. Potem znów usiadłaś. Milczeliśmy przez chwilę.
-Pewnie jedziesz "Trójką", zgadza się?- Zacząłem przerywając ciszę.
Spojrzałaś na nie tym pełnym szczęścia i ufności, słodkim, ciepłym, miłym, wyrażającym tyle emocji, nieskołowanym spojrzeniem. Uśmiechnęłaś się. Twój uśmiech był promienny niczym Słońce, naiwny, niewinny i kochany. Otworzyłaś swe śliczne, wąskie, różowiutkie usta. Nabrałaś powietrza, przy czym zdałem sobie sprawę, że każdy twój oddech jest delikatny, jak wiosenny wietrzyk. I powiedziałaś... tak po prostu...
-Nie.
Wstałem w przypływie nagłych, niespotykanych emocji, nawet nie wiem czym spowodowanym. Wziąłem głęboki oddech. Chciałem szybko wykrzyczeć to co czułem. Widziałem jedynie szaro-niebieską barwę twoich oczu. Srebrzyste włosy rozrzucane delikatnie, przez słabiutki wiatr. Chciałem powiedzieć to wszystko co cisnęło mi się na usta. Chciałem się zapytać. Jednak powiedziałem...
-Ale to ostatni autobus.
[R21]
[R21]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz