To co myślisz, to co
czujesz. To nie jest częścią Ciebie. To całkowicie odmienny stan.
Jednak jesteś tym całkowicie. Rozumiesz? Wszechświat miesza się.
Co to znaczy? Jego warstwy jakby przechodzą przez proces dyfuzji.
Swojego rodzaju zrozumiała teoria. Zastanówmy się na moment
nad definicją teorii. Wyrażam w tej chwili tylko i wyłącznie swój
pogląd. Wiem jednak, że on nigdy się nie sprawdzi. Jednakże
zazwyczaj w takich sytuacjach świat obraca się o 180*. O co mi
chodzi? Być może świat to tylko nieskończona liczba płaszczyzn.
Wyobraźcie sobie. Na jedną chusteczkę kładziesz drugą i tak w
nieskończoność. Dla łatwiejszej wizualizacji powiedzmy, że nie
mamy nieskończoności chustek, a około stu pięćdziesięciu.
Wkładamy je do akwarium. One nagle zamieniają się w substancję
wodzie podobną, jednak zachowują się ciągle jak kawałki papieru.
Wpuszczamy do akwarium złotą rybkę. Teraz to nasz obserwator. Nie
ma dla niej znaczenia czy pływa w wodzie, która ma „kształt
prostokąta”, czy poukładanych na siebie kolejno cieniutkich
płaszczyzn. Teraz zmieńmy trochę sytuację. Co trzecia chusteczka
zmienia się w coś niezbyt przyjemnego dla rybki (np. podczas gdy
rybka jest słodko wodna zmienia się w słoną, ale ciągle
zachowuje się jak ciało stałe). Złota pływa między
poszczególnymi warstwami. I tu dochodzimy do kwestii dyfuzji.
Jeśli słona woda utrzymywałaby się tylko na tej przysłowiowej
trzeciej warstwie, mogłaby się spokojnie utrzymywać pomiędzy, w
pasku słodkiej wody. Tak się jednak składa, że na tym świecie
(czyt. na płaszczyznach) możliwe jest zjawisko samorzutnego
rozprzestrzeniania się cząsteczek (czyli dyfuzji) w danym ośrodku.
A więc najprościej: gdy parzymy herbatę i jesteśmy tymi
wybrankami wszechświata, którzy ją słodzą, podczas
wsypywania cukru, a później mieszania, cząsteczki cukru
mieszają się z cząsteczkami herbaty. Teraz wróćmy do
właściwej wizji wszechświata. Gdy nasza, cienka płaszczyzna
posiada pod sobą płaszczyznę identyczną... no w gruncie rzeczy te
dwie płaszczyzny bezpośrednio, znacznie na siebie nie oddziaływają.
Jednak nad nami znajduje się kolejna warstwa nieskończoności.
Powiedzmy przysłowiowo, tak całkowicie hipotetycznie i
abstrakcyjnie, że to jakiś świat świat duchów. W prawie
każdej religii, jak większości opowiadań fantasy taki występuje,
więc myślę, że jest to przystępna wizja. Mieszanie się, czyli
dyfuzja, zachodzi wtedy pomiędzy, charakterystycznymi obiektami,
najprościej mówiąc między tymi, których jest
najwięcej i wykazują jakąkolwiek zrozumiałą dla człowieka
strukturę. Psy, koty, ludzie, ciała względnie żywe, równie
dobrze mogłyby być to nawet rośliny. Pierwiastki
i tym podobne to całkowicie inny aspekt ponieważ należało by rozważyć występowanie minerałów w innych warstwach. Inaczej: Powiedzmy z warstwy górnej przenika duch. Twoja babcia, ciocia, czy kto inny. Przemieszcza się między ludźmi. Wymieszały się dwie „substancje”: człowiek i sama dusza. Mogłaby to tłumaczyć wiele dolegliwości od schizofrenii po najróżniejsze medium. Tak więc kolejny wątek. Czy jest możliwe, żeby ktoś jeszcze był częścią naszej duszy?
i tym podobne to całkowicie inny aspekt ponieważ należało by rozważyć występowanie minerałów w innych warstwach. Inaczej: Powiedzmy z warstwy górnej przenika duch. Twoja babcia, ciocia, czy kto inny. Przemieszcza się między ludźmi. Wymieszały się dwie „substancje”: człowiek i sama dusza. Mogłaby to tłumaczyć wiele dolegliwości od schizofrenii po najróżniejsze medium. Tak więc kolejny wątek. Czy jest możliwe, żeby ktoś jeszcze był częścią naszej duszy?
(P.S. I tak najlepsze tłumaczenie to: „Świat jest tu, bo ty tu jesteś...”)